Silesia Marathon zbliża się wielkimi krokami. Do startu pozostało tylko 9 dni, a moja forma leży i kwiczy jak zarzynana świnia... metafora może i trochę ostra, ale jakże prawdziwa.
Przez ostatnie tygodnie może i regularnie trenowałem, bo w sumie nie było dnia bez treningu (czy to siłowego, czy dłuższego wybiegania, czy biegania podbiegów etc.), ale na pewno nie mogę powiedzieć, że czuje się przygotowany do przebiegnięcia królewskiego dystansu w czasie, który byłby dla mnie satysfakcjonujący. Cały czas prześladują mnie myśli, które mówią mi, że mogłem dać z siebie więcej, więcej i jeszcze więcej... że marnowałem czas na inne, nieistotne rzeczy... że się za dużo obijałem... że po prostu jestem za słaby i nie dam rady.
Nie wiem, może są to myśli każdego biegacza przed ważnym biegiem? Może każdego biegacza nachodzą ataki paniki tuż przed startem? Hmm... tuż przed startem to rozumiem, ale na 9 dni przed? to chyba już lekka przesada!
P.S. Post krótki, ale jego treść i tak przerasta moją formę tysiąckrotnie!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz